Raczej nie, to jest współczesny wymysł.
Mam norweską etnobotaniczną fundamentalną cegłę "Planter og tradisjon" autor Ove Arbo Høeg i tam jest trochę informacji o zastosowaniu tej rośliny. Autor robił zarówno przegląd znanej sobie literatury, jak i rozsyłał swoich studentów po kraju, by mu donosili wszystko, co znajdą o zastosowaniu roślin, nie ważne, czy magicznym, czy absolutnie racjonalnym.
Najwięcej zapisów jest o różeńca sadzeniu na dachach - w Norwegii popularne były dachy z żywą darnią, jako izolacją. Popularne było przekonanie, że rożeniec na dachu chroni budynek przed uderzeniem pioruna. Do dziś zielone dachy są popularne, szczególnie na użytek turystyczny - od daczy do hoteli i stacji benzynowych.
Wiele było zapisów o używaniu różeńca w wywarach do płukanek i okładów przeciwko wypadaniu włosów i dla pielęgnacji włosów.
Był używany jako dobra pasza dla koni i młodych zwierząt
Jest mało zapisków o typowym użytku medycznym - tylko bardzo nieokreślone informacje o użytku przy chorobach płuc, ale bez żadnych szczegółów.
Tak samo wśród Lapończyków: podstawową rośliną leczniczą i spożywczą był arcydzięgiel, o różeńcu nikt nie pisał. Zresztą wśród Norwegów też podstawą był arcydzięgiel. W starych, jeszcze wikińskich prawach, była osobna kara wymierzana za zniszczenie czyjegoś "ogrodu arcydzięglowego", czyli pół-uprawy arcydzięgla.
Wnioskuję z tego, że różeniec raczej nie był traktowany poważnie w Skandynawii.
To by się zgadzało z oficjalną historią użycia tej rośliny: tradycyjnie stosowana w środkowej Azji, skąd przejęła go oficjalna i ludowa medycyna w całym ZSRR, od których przejęła reszta Europy i USA.
Niedawno czytałam amerykańską reklamówkę super-suplementu, która zaczęła się opisem historii wspólnych lotów kosmicznich amerykańsko - radzieckich, czy teraz rosyjskich. Amerykanie zauważyli, że astronauci radzieccy / rosyjscy zdecydowanie lepiej znosili warunki kosmiczne, mniej tracili masy mięśniowej i szybciej się regenerowali po powrocie na Ziemię, niż to się działo z amerykańskimi. Okazało się, że "wschód" stosował adaptogeny, w tym różeniec. Potem już szła właściwa reklamówka z opisem własności suplementu z różeńca. Nie było mrożącej krew w żyłach historii wykradania tajemnicy, bo to nie była żadna tajemnica.
Pierwsze fundamentalne opisy naukowe adaptodenów w ZSRR pojawiły się jeszcze w latach 50-tych, a potem było dużo opracowań popularnych, więc szanujący się wywiad USA miał pewnie dość czasu na pójście do kiosków i księgarni, by się zaopatrzeć w stosowną literaturę, o ile wywiadowcy się nauczyli rosyjskiego i zauważyli taką potrzebę ;-)
Pozdrowienia :-)