Jakiś czas temu trafiłam do lekarza z przechodzonym zapaleniem zatok - ropnym (naiwna, uwierzyłam w moc ibupromu i pseudoefedryny

). Antybiotyki już nie dawały rady. Głowa mi pękała, bo wydzielina podeschła i porobiły się twarde czopy, więc ani oddychać nie mogłam przez nos, ani nic nie chciało schodzić. Czopy zaczęły schodzić dopiero, jak zastosowałam płukanie nosa zwykłą solanką przy trzeciej serii antybiotyków.
Robi się roztwór fizjologiczny soli i wlewa do nosa. Głowe należy przechylić na bok nad wanną lub zlewem i wlać pół litra wody w jedną dziurkę tak, aby drugą mogła wypływać, potem odwrócić głowę i wlać w drugą dziurkę drugie pół litra. Na początku należy to robić delikatnie i po trochu, tak z 3-4 razy dziennie. Przy pierwszych zabiegach jest to bardzo nieprzyjemne, potem rozrzedza się to wszystko, co ma zejść i zaczynają gluty wypływać. Jak się już trochę to wszystko oczyści, to już dalsze zabiegi, to pikuś. Ważne, żeby woda była tylko minimalnie cieplejsza, niż 36,6 st.C, żeby sobie krzywdy nie zrobić, a jednocześnie odrobinkę ogrzać zatoki. Nie wolno po tym zabiegu wychodzić na dwór, żeby zatok nie przeziębić i się nie doprawić. Ważna jest też umiejętniść zamknięcia miękką częścią podniebienia przejścia między jamą nosową, a gardłem, żeby się solanka nie dostawała do gardła.
Potrzebne:
dzbanek z dzióbkiem, łyżeczka soli, litr letniej przegotowanej wody + ewentualnie smoczek do butelek do założenia na dzióbek od dzbanka, gdyby strumień wody był za duży.
Koszt:
najwyżej kilka zł.
Satysfakcja... No nie napiszę, że gwarantowana, ale mnie to pomaga bardzo, jak zdążę zastosować na początku choroby. Od tamtej pory nie brałam antybiotyków z powodu zatok, a kłopoty z zatokami powtarzają mi się, bo mam ciut krzywą przegrodę.
Opcje: można zastosować rozcieńczone napary ziołowe wraz z solanką.
Edit:
Sinupret daję mojemu Młodemu, ale w tabletkach, bo jeszcze za mały i nie umiałby wykonać płukania nosa.