Dlatego najskuteczniejszą metodą leczenia depresji są elektro-wstrząsy, które stymulują wybrane ośrodki mózgowe do pracy. Jest to metoda absolutnie skuteczna, choć wydaje się kontrowersyjna.
A jeszcze skuteczniejsza jest lobotomia - człowieczek chodzi grzecznie jak robocik i nie marudzi, o ile przeżyje oczywiście.
Elektrowstrąsy nie leczą, one niszczą tkankę nerwową, a "leczący" ma nadzieję, że zniszczą się te komórki, które akurat mają zwarcie i iskrzą. Tak samo wstrząsy insulinowe - też niby coś mają leczyć. Pewnie pomysł powstał gdzieś przy kuchni - jak się chce więcej upchnąć w słoiku - warto potrząsnąć, wtedy się się ułoży i jeszcze kilka łyżek wejdzie.
Zdecydowanie mniej szkodliwa byłaby kąpiel w jeziorze akurat teraz, w marcu, by woda była zimna i nieco wstrząsnęła właściciela depresji. Naukowo stwierdzono, że u "morsów" po kąpieli wydzielają się hormony, które przynajmniej zdecydowanie poprawiają nastrój.
To jest nieco podobny mechanizm, jak leki onkologiczne, które niszczą komórki, które się szybko dzielą z nadzieją, że oprócz szpiku kostnego, nabłonka jelit, komórek rozrodczych, włosów itd zniszczy się komórki rakowe.
Chirurg przynajmniej powinien wiedzieć, co tnie, ale psychiatra nie musi.
Wiem, że masz doświadczenia z psychiatrią i nie zazdroszczę. Teraz musisz się od nich odczepić, ale z tego, co napisałeś w innych wątkach, jeszcze droga przed Tobą.
Pozdrowienia :-)