Dziękuję za Wasze porady. Wszystko biorę sobie do serca.

Wikipedię i wszystko, co znalazłam przez ostatnie 3 miesiące w necie, przeczytałam - studiuję wieczorowo parazytologię i fitoterapię, he, he. Do tego uszczęśliwiłam jednego antykwariusza z allegro kupując 10 książek o tematyce zielarskiej i żywieniowej - dobrze wydane 2 stówki i duuuuużo czytania przede mną. Myjka parowa o przyzwoitych parametrach w użytku - wyparzane regularnie jest niemal wszystko. Piloty od TV przeżyły. Częste mycie rąk i codzienną zmianę kompletu odzieży stosujemy od zawsze.
Wszechobecność różnych mikro i makro pasożytów jest mi znana, i rozumiem, że jedyna droga, to (oprócz doraźnego leczenia farmakologicznego) wspomaganie układu odpornościowego i dieta bogata w to, czego paskudy nie lubią. Długotrwałość leczenia mnie nie przeraża. Na szczęście dramatu u nas nie ma. Organizm Młodego jednak radzi sobie całkiem znośnie przez tyle lat, bo infekcji wirusowo-bakteryjnych mamy stosunkowo niewiele, a antybiotyków unikam. Jesienią wyjątkowo był podawany Clacid na ropień okołozębowy u Młodego i właśnie jesienią było zaostrzenie objawów u Młodego.
Zwierzęta na stanie u mnie, to 2 świnki morskie od dwóch lat, którym wyłącznia ja sprzątam. Młody rzadko bierze je na ręce, a prosiaki nie wychodzą poza klatkę i kuwetę wybiegową. Objawy u Młodego były znacznie wcześniej i nie zauważyłam specjalnie zaostrzenia.
Wogóle objawy u Młodego nie są ostre, odkąd skończył 2-3 lata. Wcześniej też dramatu nie było, bo był długo karmiony naturalnie. Ja jednak jestem z tych, co wolą zapobiegać, niż usuwać

Styczność z różnymi dzikimi lokatorami ma każdy, jednak nie każdy zapada na choroby z nimi związane w wersji ostrej, więc coś w tym jest.
Odnośnie wyeliminowania źródła zakażenia, to na pierwszy ogień idziemy my, rodzice. Przedszkola wyeliminować się nie da. Prosiaki raczej nie stanowią zagrożenia...chyba. Wody nie jestem w stanie sprawdzić, ani wyeliminować...chyba, że kupię sobie mikroskop w ramach zajączkowego prezentu.
Uzbrajam się zatem w cierpliwość, konsekwencję.... i coś na uspokojenie

Edit:
Kapuchę jednak zamroziłam, bo balkon mam południowy, a wiosną już u mnie pachnie, że hej!