...hmm.......bardzo eufemistycznie ujmując .....tak wygląda ziołolecznictwo bez wartości chrześcijańskich:
http://fakty.interia.pl/swiat/news-szok-w-chinach-robia-zupe-z-ludzkich-plodow,nId,868937
W Chinach chrześcijaństwa raczej się nie szuka, a zakaz kanibalizmu jest dość głęboko wdrukowany w większości społeczeństw, niezależnie od religii. Narody zajmujące się kanibalizmem zwykle marnie kończyły, począwszy od Azteków a skończywszy na współczesnych góralach z Nowej Gwinei umierających na chorobę kuru.
W Chinach preparaty z tkanek ludzkich są lub były dość często stosowane w tradycyjnej medycynie.
Kiedyś czytałam chińskie opowiadanie o z dawnych czasów matce biegającej z wiaderkiem do miejsc egzekucji, aby zebrać krew dla swojego syna, który miał koszmarną anemię.
W sumie preparaty z krwi się stosuje w normalnej medycynie, są przeszczepy, cały czas się kombinuje, jak ugryźć komórki macierzyste zarodków, bez tworzenia zarodka.
Zupełnie inna sprawa, czy opisany w artykule "problem" sprawności 62-latka w stosunku do 19-letniej żony to sprawa medyczna, czy psychiatryczna, a może nawet pedofilstwo lub niewolnictwo. Ogółem - zboczenie.
Istnieje prawdopodobieństwo, że im dalej od komunistycznego zamordyzmu, tym więcej się pojawi w Chinach "wyrafinowanych" zboczeń. Niestety, oni w tej dziedzinie mają długą tradycję.
Pozdrowienia :-)