Często wracam do książki "Kuchnia i medycyna" prof. Aleksandrowicza.
Ponieważ powyżej padł argument, ze przecież sól w Polsce jest jodowana- ale nikt nie podaje jaką ilością jodu- to zacytuję:
"W USA np. stężenie jodku potasowego dodawanego do soli wynosi 1:10 000, w Nowej Zelandii-1:20 000, w Anglii-1;50 000, w Szwajcarii -1:100 000, a w Polce stosowano nawet 1: 200 000, czyli 100mcg jodu znajdowało się w 20 g soli."
Z tego wynika, że żeby dostarczyć sobie 150mcg jodu - czyli oficjalnie potrzebne MINIMUM - to musimy zjeść 3 dkg soli dziennie ;-) ..................zakładając przy tym, że sól była fachowo i UCZCIWIE jodowana, nie było ubytków jodu podczas pakowania, nie ulotni się podczas gotowania, itd.- co jest NIEMOŻLIWE .
No i jeszcze optymistycznie zakładając, że jod był w soli drogowej ;-), którą zajadaliśmy i -kto to wie- być może nadal się delektujemy np. w wędlinach ;-)))
Dalej autorzy podają :
"Okazało się również, że nadmierne spożycie soi też powoduje powiększenie tarczycy (nawet 5-krotne), a zapotrzebowanie na jod zwiększa się o 100 %. Następnie wykazano, ze podobny wpływ ma wiele innych związków"
Jak wiemy soja dzisiaj jest praktycznie wszędzie jako wypełniacz, a w wędlinach często więcej soi niż mięsa, to żeby dostarczyć MINIMUM jodu musimy zjadać CO NAJMNIEJ 6 dkg DOBREJ JAKOŚCI jodowanej soli dziennie ;-)
...a na dodatek autorzy książki podają :
"Następnie wykazano, ze podobny wpływ ma WIELE innych związków".....
Uwzględniając jeszcze chlorowaną i fluorowaną wodę, fluor w pastach itd. to ciekawe czy kg soli jodowanej dziennie wystarczy? ;-)))