http://www.luskiewnik.pl/autoimmunologia/new-page-7.htmTaki wpis znalazłem przekopując się przez archiwum Pana Doktora.
No nieee....taka apteka w jednej roślinie i w dodatku którą znam od dzieciństwa.
Cięło się jej łodygi i używało jako dmuchawki do prucia w kolegów zielonymi owocami czarnego bzu podczas różnych zabaw ( w tamtych szczęśliwych latach nie było komputerów a wszystkie zabawy były w realu
)
W dodatku tego ziela rośnie naprawdę sporo kilkaset metrów od mojego bloku w pobliskim lesie.
Pisze Gospodarz, że jego kłącze zbiera się wiosną: marzec-kwiecień, lub jesienią: październik-listopad.
W sobotę rano na poranny spacer z psiną zabrałem ze sobą saperkę i jakiś woreczek i w te pędy na siedlisko rdestowca.
Pierwsza w ruch poszła ładna kępa wysuszonych łodyg, które usunąłem na bok chcąc się dobrać do kwintesencji.
Ta przerosła moje wyobrażenia i oczekiwania.
Stara, wierna saperka pamiętająca mnie jako harcerza zaczęła się giąć, po chwili użyłem jej jak siekierki. Wydobyłem z ziemi kawałek o czerwonawo-ceglastej barwie skórki i ładnym żółtawo-pistacjowym kolorze w przekroju.
Chyba stare za twarde. Poszedłem na obrzeża rdestowcowego zagajnika po "młode"
Z tymi poszło lepiej.
Po żmudnym czyszczeniu w domu ziemi i drobnych korzonków wymyłem dokładnie kilka kłączy do dalszej obróbki.
Oskrobać się jeszcze dało, maszynki połamać nie chciałem przy mieleniu patyków.Krojenie na plasterki a właściwie drobne wiórki poszło przy użyciu naprawdę porządnego noża.
... coś zrobiłem nie tak, bo chyba nie o taką postać kłącza chodziło. Może zbyt późno udałem się na zbiory...
Będę bardzo wdzięczny za rozświetlenie ciemności mej wiedzy o rdeście japońskim...
za co z góry dziękuje ledwo wyrastający zielarski kiełek - zulu. :0