Jesli chodzi o metale ciężkie to ajurweda ich używa i przeważnie celowo są dodawane.
Byłam na tych zajęciach, o których wpomnieliście. Problemem z dodatkami w odpadach medycyny chińskiej czy indyjskiej, które do nas docierają jest to, że "dodatkowe" składniki nie są wymienioine na etykietach, czyli trzeba zrobić analizę, aby sprawdzić ich skład i to jest przykre.
Niestety, zatrucia bywają - o jednym takim przypadku ołowicy opowiedziała mi koleżanka, zresztą sama maniaczka dalekowschodnich wschodnich wynalazków. Z jednej strony brak prawdziwego opisu składu zażywanego środka, z drugiej strony niekompetencja "lekarzy", którzy nie są lekarzami nawet u siebie lub przeczytali kilka książek, a u nas otworzyli jakieś nibygabinety. Zresztą, nawet najrzetelniejszy lekarz nie ma do dyspozycji zasobów indyjskiej, czy chińskiej apteki, jeśli praktykuje w Polsce.
***
Jeśli chodzi o nalewkę ze szczeci, to nie jest żaden wielki wynalazek, aby dyskutować, czy jest dobra, czy zła. Różni ludzie na nią różnie reagują i to raczej jest sprawa wrażliwości organizmu i bakcyli, niż jakości wyrobu. Matthew Wood, czyli pomysłodawca zastosowania jej przy boreliozie, zaleca kropelkowanie. To nie jest środek bakteriobójczy, to teoretycznie ma tylko (aż?) budzić system odpornościowy.
Pozdrowienia :-)