Mario, dawno temu byłam w podobnej sytuacji. Cierpiałam z powodu stresu i czułam, że moje obowiązki mnie przerastały. Sięgałam po różne ziołowe panacea i jedno, co ci mogę powiedzieć, to że nie pomogą. Złagodzą tymczasowo objawy, ale nie rozwiążą problemu. Bo ten siedzi w twojej głowie. Pierwszym etapem na drodze ku uleczeniu jest zmiana nastawienia do świata zewnętrznego. Musisz nabrać dystansu do negatywnych rzeczy, które dzieją się w twoim życiu. Olewać to. Po prostu. A jeśli się nie da, to zmienić otoczenie. Ja tak zrobiłam i nie żałuję. Pracuję w innym zawodzie, pewnie nie zrobię kariery, która wyniesie mnie do elity społeczeństwa, ale rano wstaję zawsze pełna werwy, bo robię to, co lubię, pracuję dużo i czasem kładę się kompletnie przemęczona fizycznie, ale zawsze pełna pozytywnej energii. Nauczyłam się też nie przejmować wredotą i złośliwością innych ludzi. Śmieję im się w twarz. Mam nad nimi przewagę- wierzę w siebie i mam cel w życiu. Jestem ponad trywialną głupotę i wyścig szczurów. A po środki wzmacniające sięgam, owszem, ale wtedy, gdy czeka mnie szczególnie długi i intensywny dzień pracy. Ale one nie uleczą cię z niezadowolenia z własnego życia.