U żadnego lekarza, ponieważ zarówno urolodzy, jak i ginekolodzy wykazali się zaskakującą ignorancją i żaden nie chciał mi zrobić dalszych badań (wszystkie 3 posiewy jakie robiłam wychodziły jałowe), a zamiast tego ładowali mi w ciemno antybiotyki (pomimo, że posiewy wychodziły jałowe... - zero logiki)
W końcu przemyślałam sprawę i postanowiłam sama prywatnie wykonać posiew z pochwy i z cewki moczowej. Wykonała mi go Pani pielęgniarka w Laboratorium mikrobiologicznym. Z posiewu wyszło, że mam bakterię (Enterococcus faecalis szczep HLAR) zarówno w jednym, jak i w drugim (potem trafiłam do Pani urolog, która wyjaśniła mi, że tak w istocie może być - pęcherz może być zdrowy, reszta zainfekowana, dlatego też badania moczu nie wskazują w ogóle na stan zapalny - leukocyty w normie itd).
Pomyślałam, że skoro wiem co mam, to już jestem w domu - w końcu miałam antybiogram. Nic bardziej mylnego. Antybiotyki (dwa, jeden bardzo silny) wybiły mi dziada, ale na jego miejscu wyskoczyły zaraz Escherichia coli i Streptococcus agalactie (czy jak mu tam) - tj. bakteria, która ponoć świadczy o wyniszczonej florze bakteryjnej, bo normalnie się w takich miejscach nie pojawia. Czemu się wcale nie dziwię po 13 antybiotykach (tylko się dziwię jak mogłam być tak głupia, że je wszystkie wzięłam!!! no ale już mniejsza o to...)
Generalnie doszłam do tego (po przeszło roku intensywnych poszukiwań i setek terapii), że przyczyną moich problemów musi być dysbioza w jelitach. Póki nie odbuduję naturalnego środowiska, póty będzie problem. Więc je odbudowuję. Idzie powoli, ale myślę, że do przodu. Jak mi się uda, dam znać co mi pomogło :-)
Polecam przejrzeć te dwie strony:
http://www.naturalnamedycyna.pl/porady-lekarskie/dysbioza-matka-chor%C3%B3bhttp://hydrokolonoterapia.org.pl/2011/01/07/dysbioza-jelitowa-i-hydrokolonoterapia/Szczerze? Już mi się nie powiem co od tego wszystkiego chce. Mam psychicznie dość moich problemów, mojej choroby, więc nie pisałam, ale teraz musiałam się odezwać, bo zobaczyłam w Tobie swoją własną bezradność, a na dźwięk słowa nowotwór dostaję białej gorączki (ponieważ azaliż w międzyczasie okazało się, że mam guza na jajniku - oczywiście podejrzenie nowotworu, już jestem po operacji - potworniak, więc luz

). No cóż, żyć nie umierać

Dużo zdrowia Ci życzę, Mel - żeby szybciej Ci przeszło niż mnie. A że doprowadzę się do porządku, to wiem, to tylko kwestia czasu. Tylko cierpliwości już mi niekiedy brakuje. Tak czy siak jestem dobrej myśli
