Kolejny październik cichutko przemija. Zdaje się, że w mocno leniwym tonie. Gdzie się podziały koszyczki, słoiczki napełnione zdobyczami . Pochwalmy się troszkę - wszak wątki o comiesięcznych zbiorach są znakomitą wskazówką dla początkujących (ja się w nich lubuję) . Są też inspiracją - nie można być obojętnym wobec tekstu Tadeusza o miechunce. O Miechuneczce, chce się aż napisać.
Zebrałam wczoraj ciut ciut kaliny - znalazłam zaledwie jeden nieprzetrzebiony krzew, inne wyglądały jak po przejściu tornada - puste gałązki, koralik gdzieniegdzie. Dziwne o tej porze roku . Chyba.
Grzyby - dokucza mi moja niewiedza. Znoszę różne, łudząc się , że któreś z nich to opieńki . Daję kurom na testy - nie ruszają. To i ja nie zjadam.
Znalazłam "częstującą olchę", zasypaną szyszeczkami i pączkami. To jednak temat na zbiory marcowe , o czym pisze nasz specjalista
http://www.rozanski.ch/fitoterapia3.htm Mam nadzieję, że te szyszeczki, które narwałam wczoraj, też mogą być przydatne.
Pojadłam maliny, poziomki, nacięłam świeżego owsa, pietruszki , oregano. Jak to w październiku.
Moja runianka ma owoce - ale zastosowanie oficjalnie - nie znane.
smacznego
Inez