Mam taką ciekawostkę...

Wróciłam niedawno z krótkiego urlopu w basenie Morza Śródziemnego.
Przypadkowo udało mi się tam wyprodukować najlepszy jak dotąd, tonik.
Metoda full chałupnicza, składniki totalnie "na czuja" z tego, co miałam dostępne.
Zerwałam niedojrzały owoc figi w celu potarcia nim bolącego bąbla po ukłuciu komara albo innej cholery. Pomogło natychmiast, lepiej niż przywieziony z domu mój preparat glistnikowo-wrotyczowy.
Zastanawiając się, jak wykorzystać przekrojony już owoc, postanowiłam zrobić właśnie tonik.
Pokroiłam owoc (połówkę!) na małe kawałki, i zalałam wodą z kranu

Był wieczór.
Rano stwierdziłam, że jako tonik spisuje się świetnie, ale szybko się zepsuje. Więc zlałam płyn i zalałam kawałki owoca jedynym dostępnym octem - winnym białym (z białego wina). Po kilku godzinach pięknie naciągnął na czerwono. Postarałam się jakoś pognieść te kawałki, ale nie miałam czym, więc tylko tak słabo się udało. Wypróbowałam działanie na owym bolącym bąblu - wyraźnie zmniejszał czasowo zaczerwienienie wokół bąbla i czyścił zawartość samego bąbla. Po jakimś czasie (1-2 godziny) zlałam ten ocet i wymieszałam z wcześniejszym maceratem wodnym. Tonik działał świetnie, i mam wrażenie, że jeszcze do następnego dnia "dojrzał". Następnego dnia akurat kupiłam olejek ylang-ylang, postanowiłam wpuścić 2-3 kropelki do mojego toniku, w nadziei, że może jakoś zakonserwuje. No i chyba tak się stało, bo tonik używam 2,5 tygodnia , jest niezepsuty. Niedługo go skończę, a miałam początkowo ok. 90ml.
Przywiozłam sobie jeszcze jeden taki niedojrzały owoc figi i kilka liści. Są w dobrym stanie, tylko nie wiem jeszcze co z nimi zrobić. Owoc zrobię tak samo, tylko z octem jabłkowym (a może jednak kupić winny???), ale nie mam pomysłu coby można zrobić ciekawego z liści, może ktoś wie?
Mam też kilka liści jaśminowych, materiał do obróbki jest podobny jak figowych - przy zrywaniu wydobywał się mleczny sok. Mam odczucie że wódka jest za mocnym ekstrahentem. Z kwiatów jaśminowych też robiłam macerat wodny, ale z tonik niedojrzałej figi na mnie działał lepiej. Doczytałam u naszego gospodarza, że po prostu niedojrzała figa ma dużo naturalnego kauczuku, więc stąd na pewno jest odczucie silnego wygładzenia skóry, ale poza tym na prawdę nieźle oczyszcza.
Jeszcze a propos ciekawostki - mój organizm reaguje na "obce" insekty inaczej, niż na "domowe". Mam gule jak wulkany (wiem, bo tak mam od lat). Okazało się, że roślina lecznicza zebrana w tym samym miejscu, w którym ukłuł mnie komar, działa o wiele skuteczniej, niż moja z domu.
Jedziemy na prawdziwy urlop we wrześniu i też mam zamiar korzystać wtedy z roślin miejscowych w takich przypadkach.