Spotkanie trzecie.
Mimo części nowotworów znowu było ciekawie i na pewno nie żałuję wydanych pieniędzy czy poświęconego czasu.
Tym razem mało merytorycznie bo było sporo alkoholu

i więcej plotkarsko - spałem ze wszystkimi w - jak ktoś to określił "kołchozie" na Jaktorowskiej. Odpuściłem sobie olejki więc chyba nikomu nie przeszkadzałem.
Atmosfera przypomina czasy młodości i noclegów w schroniskach górskich, teraz już czegoś takiego nie ma.
Powiem wam tak - przyjeżdżają naprawdę przeróżni ludzie, ja myślałem że wszyscy to klasyczni zielarze ale są ludzie stosujący przeróżne naturoterapie. O tym można się przekonać dopiero na noclegu.
O sporej części nawet nie wiedziałem - jedna z dziewczyn prosiła mnie o pokazanie języka, poza tym dowiedziałem się , że można masować z pozytywnymi efektami np. uszy, o twarzy też nie wiedziałem.
Na te uszy już dziś zapisuję się z wyprzedzeniem.
Byli specjaliści od diet, poza tym jedna z dziewczyn kazała mi się rozebrać - naprawdę

, szkoda, że publicznie

a było to przy sprawdzaniu stanu mojego kręgosłupa, na szczęście w miarę ok.
Poza tym było trochę wesoło, przywiozłem na wkupienie się parę nalewek.
I tutaj spotkało mnie rozczarowanie a nawet dwa czy więcej- po pierwsze dwie panie które bardzo ale to bardzo poważam nie spróbowały. Jedna jest usprawiedliwiona bo całkiem nie pije, choć mogła spróbować ocenić i zgadnąć po węchu ale ta druga ...
Inne były na diecie więc też są usprawiedliwione bo wiadomo, że alkohol i cukier.
Przy okazji wtręt alkoholowo-merytoryczny - dr Różański najczęściej przy większości receptur podaje jako ekstrahent wino, przyznaje się też do samodzielnego robienia, więc ten alkohol może nie jest taki zły.
Jeśli chodzi o znajomość nalewek przez innych, to powiem szczerze srodze się zwiodłem

Nie było ani jednej osoby która by poprawnie nazwała wszystkie 3 nalewki, choć powiem szczerze ta malinowa była dość specyficzna bo być może z miodem ale już nie pamiętam.
Na szczeście nalewki wszystkim smakowały więc plamy chyba nie dałem.
Jeśli chodzi o gumppka - to jak wiadomo nie kochamy się, ale dla mnie to naprawdę prawdziwy zielarz - poza ogromną wiedzą i pomimo problemów zdrowotnych jednak parę kieliszków z nami wychylił - dużo zdrówka życzę.
Poza tym jest to raj dla smakoszy - można się załapać na wiele degustacji, większość dziewczyn odżywia się super zdrowo i eko poza tym muszę przyznać, że smacznie, poza tym nawet niektóre zapachy były boskie.
Jakby tak jeszcze uwzględniły mnie w rozdzielniku na spróbowanie przy następnym razie (bardzo proszę i się

)było by fajnie, a jeszcze fajniej byłoby jakby miały gotowe, spisane, konkretne przepisy. Jak pytasz z czego konkretnie jest jakieś danie - to zawsze usłyszysz - dosłownie od każdej kobiety - te na kursie są 100% potwierdzeniem - no wiesz to jest proste, wrzuciłam to co miałam pod ręką, troszkę tego, troszkę tamtego i już gotowe. Dla mnie faceta, to trochę - sami wiecie co...
Pozdrawiam wszystkich kołchoźników.