Basia, nie widzę różnicy między roślinami, a zwierzętami (oczywiście widzę ich wiele, ale nie o te mi chodzi)
. Wszystkie stworzenia emanują biopole i można je zakłócać (czytaj: destabilizować).
Wystarczy, jeśli rośliny są w innych częstotliwościach, niż zwierzęta, to inaczej się je zakłóca, wygasza lub wzmacnia. Na przykład szybkość reakcji u roślin jest inna.
A tak na poważnie: robiono doświadczenia na temat wpływu linii wysokiego napięcia na niektóre rośiny i zwierzęta. Wyszło na to, że rośliny rosną nawet lepiej, niż poza liniami wysokiego napięcia, co każdy energetyk potwierdzi, ale ssaki, czyli myszy raczej marniały, a przynajmniej nie wykazywały, aby im było szczególnie dobrze. Jednak na przykład ptaki lubią siadać na drutach.
Koleżanka strzeli sobie fotkę metodą kirlianowską i obejrzy własną aurę. Już od dawna nie trzeba dywagować czy taka istnieje.
Ale ja bez fotografii aury nie widzę w odróżnieniu od prawdziwych bioenergoterapeutów. Ja nie zaprzeczam faktom, ja tylko uznaję, że moje zmysły czegoś nie odbierają w sposób zauważalny dla mnie. Ja nie wiem, za czym węszy czasem moja psica między krzakami, ale wiem, że dla niej to ważne i że coś w tym jest.
A jeśli chodzi o moją aurę w czasie spania przy silnikach agregatowych - na pewno wskazywała na spokojny sen - dobrze mi było ;-)
bakterią, stąd skuteczność biorezonansu w wykrywaniu nieproszonych gości w organizmie...
Tak, ostatnio to jest modne. U człowieka, co się z domu nie ruszał prawie wirusa dengi i boreliozę hiszpańską wykryto. Pewnie skala była ustawiona na typowego średnozamożnego Niemca, który co jakiś czas wyjeżdża na urlop do ciepłych krajów, więc tego typu rewelacje można mu wcisnąć. Ja nie zaprzeczam, że może coś w tym i jest, ale te wirusy dengi to już gruba przesada we wciskaniu kitu, a potem jego leczeniu. Bym prędzej uwierzyła w wirusa zapalenia wątroby i zwykłą boreliozę.
Pozdrowienia :-)