Psy są drapieżnikami, padlinożercami, które także przystosowały się do zjadania wszystkiego jadalnego, co im wpadło w zęby, z odchodami roślinozerców na czele. Z punktu widzenia psa, taka końska lub ludzka kupa były odpowiednikiami obecnej zupy warzywnej.
Kto ma psa na blokowisku, ten wie, jak bardzo ciekawą stołówką jest śmietnik, gdzie zawsze jest coś przynajmniej ciekawego, a może nawet siedzą osiedlowe pijaczki i poczęstują parówką! Teorie wychowania psa mówia, że opiekun powinien dysponować czymś, co jest bardziej atrakcyjne dla psa, niz otoczenie. Pytaniem retorycznym jest, co może być atrakcyjniejszego w kieszeni opiekuna, niż cały śmietnik ze wszystkimi możliwymi atrakcjami?
Następne pytanie, czy pies, ze swoim instynktem wie lepiej, co jest dla niego zdrowe, czy człowiek, ze swoją nauką i zasadami?
Czy istnienie psów, które często chorują, to wynik istnienia złych ludzi wyrzucających resztki jedzenia przez okno czy stawiających je przed śmietnikiem, czy wynik nadmiernej wiary opiekunów w zasady, dyscyplinę i... smycz lub kaganiec.
W niektrych kręgach istnieje dyskusja, czy jednak psów nie należałoby zaliczać jednak do grupy zwierząt wszystkożernych, razem z niedźwiedziami, ludźmi czy dzikami.
Mądrzy ludzie związani z mądrymi kręgami wierzą w istnienie mitycznych "zbilansowanych karm" dla psów, które rozwiązują wszelkie problemy psów z lenistwem opiekunów na czele. Nie mówię, ze jestem bez winy - łatwo jest dużemu psu otworzyć puchę i wrzucić zawartość do miski. Jednak do puszek czy keramzytu zawsze dokładam coś, czego skład znam napewno, a nie stosuję nigdy dwóch jednakowych puszek pod rząd - nie wierzę w marki i nie wierzę w "zbilansowanie".
Zgodzę się, że sól jest niezdrowa, ale pies ma zmysł smaku też. Wystarczy popatrzeć, co się stanie z zapomnianą paszą w misce, na którą wyleje się łyżkę rosołu. Jeżeli chodzi o ostre przyprawy, to nie same przyprawy są problematyczne, ale związana z nimi sól i różne "wzmacniacze smaku i zapachu". Pewnie wzmacniacze są tańsze, niż same przyprawy, bo innego wyjaśnienia tego zjawiska nie ma. Jeżeli przyprawa ma mieć rzeczywiste własności lecznicze, to nie powinno się wzmacniać jej smaku, bo przecież chodzi o to, aby jej zastosować więcej, niż mniej.
Poskrob zwierzątko za uchem :-)