wracam do rozpoczętego przez siebie wątku.
Chciałam podzielić się co nieco:
Widziałam sporą poprawę po srosowaniu 4 tygodniowej kuracji ziołami tybetańskimi. Tj. przez twa tygodnie przyjmowałam sproszkowane zioła, przez kolejne dwa - kulki.
Co prawda nie rozwiązały one zupełnie problemu, ale na pewno choc troche pomogły. Akupunktury jeszcze nie stosowałam. Jak to jest z takim aspektem higienicznym igieł. Czy można się czymś zarazić, jeśli igły są niesterylne? Może to głupie pytanie, ale nie mam zbytniego pojęcia o tej metodzie.
Basia poleciła okłady z oleju rokitnikowego I ziół szwedzkich. Stosuję je na noc w formie okładu na to miejsce I to faktycznie bardzo pomaga. Trochę kłopotliwe, gdyż plamy z tego oleju ciężko wywabić, ale to drobiazg. Czuję "smyrgania" - nerwy. Wcześniej miałam tak, że jak napiłam się ciepłego lub zimnego, czułam rozchodzące się ciepło lub zimno od lewego kącika ust w dół. Przy długim przebywaniu na powietrzu też ta jedna strona szybciej się wyziębia.
Po tychjest poprawa.
Piję kwiaty czarnego bzu, pokrzywę, melisę. Dołaczyłam również polecanego widłaka goździstego, bo tylko taki mamy w sprzedaży. Planuję dołączyć wrotycz, potem czystek. Czekam na zamówienie z magicznego ogrodu:)
Zastanawiam się dlaczego znowu dopadła mnie zajada. Piłam sporo drożdży I myślałam ,że uzupełniałam sobie zasoby, a tu znowu paskuda się objawiła.
Medycyna konwencjonalna nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Chirurg szczękowy twierdzi, że przejdzie, zapropoznował dodatkowo laser. Operacja była 2,5 roku temu, potem nic się nie działo. Może to faktycznie wirus siedzi cały czas w nerwach.
Czy mógłby mi ktoś podpowiedzieć, gdzie nabyć łuskiewniczka?
Pozdrawiam
