Co do poprawy odporności - żonie się ona poprawiła wydatnie po dłuższym okresie stosowania następujących środków:
- jedzenie gotowane o każdej porze dnia, z grubsza bez pieczyw i makaronów (tylko czasem) - podstawą były gęste zupy warzywne z mięsem lub masłem; konkretnie było to gotowanie "wg Ciesielskiej" - kluczowa mogła być duża ilość przypraw wszelkich, imbir i kurkuma dosłownie do wszystkiego, i to łyżeczka-łyżka na garnek
- w tym dużo rosołów - zimą "z jednym okiem", latem lekkich; ona potrafiła wypić słoik 0,9 takiego rosołu na śniadanie;
- ciągle cebula i czosnek;
- w międzyczasie kuracje ziołowe, akurat ona o profilu przeciwautoimmunologicznym i przeciwuczuleniowym; w ciągu paru miesięcy rozpiła cały wielki słój mieszanki wg Różańskiego z korzeniem pokrzywy, mydlnicy, jerbą, arniką itd. - do sprawdzenia); potem parotygodniowe kuracje rdestowcem, glistnikiem z kurkumą (ok. 3-4 gramy suszu dziennie w naparze), mieszankami mojego pomysłu (w składzie m.in. łopian, arcydzięgiel, przetacznik, lepiężnik, korzeń i liść pokrzywy); brała też długo krwiotwórczą mieszankę Poprzęckiego (sproszkowane zioła do łykania z popitką - ble
- duże znaczenie miało zapewne suplementowanie magnezem (tu najlepsze jest kakao pogotowane przez chwilę na wodzie, mówią to doświadczeni diagnostycy/laboranci od krwi którzy widzą tę poprawę wyników), cynkiem, żelazem (dużo odpowiednich warzyw, czasem wątróbka);
- jako herbata codzienna np. TLI (tymianek, lukrecja, imbir - chwilkę się to gotuje) - piliśmy tego hektolitry;
- oczywiście dużo spacerów i ruchu - ale ona zawsze lubiła dużo łazić.
Efekt? O ile dawniej ja byłem podchorowany przez jeden dzień, po czym wracałem do siebie - to ona kolejnego dnia rozkładała się na dobre i na tydzień. Po tych wszystkich środkach żywieniowo-ziołowych z grubsza nic jej nie łapało, ewentualnie miała mało uciążliwy stan przewlekły, który niestety z czasem zaczął się odbijać na stanie skóry (typowy dla atopików kłopot z bakterią na skórze). Różnica była i jest ewidentna. Takie właśnie środki mogę polecić