Leo, prosiłeś mnie o krytykę....
To co napiszę nie będzie krytyką.....to będą moje przemyślenia, moje indywidualne zdanie.
W związku z problemem ze zdrowiem męża, ja- tak jak pewnie wielu ludzi będących w takiej sytuacji, zaczęłam czytać w internecie i szukać informacji, które mogłyby być nam pomocne.
Natknęłam się na dietę Budwig i inne. Dietę Budwig od razu odrzuciłam, jakoś nie mieściło mi się w głowie, że twaróg połączony z olejem lnianym i warzywami ma moc leczenia choroby nowotworowej. Dotarłam do innych cudownych sposobów (nie będę ich teraz wymieniać)-ostatecznie z żadnej z tych metod mąż nie korzystał.
Wiedziałam już na tym etapie, że leczenie onkologiczne to właściwie nic więcej , tylko leczenie objawowe. Zrozumiałam, że jeżeli nie uda mi się poprawić pracy układu immunologicznego, to....
-Nie słyszałam o nikim , któremu dieta Budwig pomogła
-Wiem o jednym przypadku kiedy skuteczna okazała się dieta Gersona (pisałam o tym kiedyś na forum)
-wiem o znajomym, który leczył się kapsaicyną - bez pozytywnego skutku
-mam znajomego, który leczył się sodą oczyszczoną z syropem klonowym-bez pozytywnego skutku
To co napisał nasz kolega Gumpek jest najbliższe temu co ja myślę. Ale ja jestem tylko laikiem.
Wiedziałam, że ta walka musi odbyć się na wszystkich możliwych poziomach:
-dietetycznym
-eliminacji chemii z otoczenia
-eliminacji wysokiego poziomu stresu
-dbałość o aktywność fizyczną
-wprowadzenia roślin, które są pozytywnie opisane jako rośliny usprawniające pracę układu immunologicznego i rośliny o działaniu antyrakowym oraz oczyszczającym organizm.
Obserwuję różne historie ludzi zmagających się z tą straszną chorobą. I wielokrotnie zauważyłam pewien schemat:
chory po leczeniu onkologicznym nic nie zmienia w swoim życiu , łapie np. za vilcacorę i....liczy na to, że ona wyrwie go ze szponów raka. Proszę mnie dobrze zrozumieć- vilcacorę uważam za cenną roślinę- tylko jak ona ma pomóc jeżeli chory dalej niezdrowo się odżywia, siedzi przed telewizorem podjadając chipsy ...a potem nagonka na tą roślinę.
Mimo, że to wątek na temat chemioterapii chciałam napisać kilka słów na temat wspomnianej przez Basię, nagonki na produkty mleczne.
Pojawia mi się taka refleksja- ilu ludzi dba o to, by kupić mleko od krowy pasącej się na łące pełnej ziół? My, na tym forum zwracamy na to uwagę....a jak to wygląda wśród naszych rodaków?...wystarczy zerknąć do koszyków ludzi przy kasach w markecie.
Gdyby ludzie dbali o jakość kupowanego mleka kobitki nie wystawałyby z nim na targach tylko za ciężkie euroki sprzedawaliby je z własnego podwórka.
Jakość produktów mlecznych jest fatalna- tutaj chyba nikogo nie muszę o tym przekonywać. Mleko nafaszerowane czynnikami wzrostu, antybiotykami, odtłuszczone, pasteryzowane....od zwierząt karmionych paszami z roślin genetycznie modyfikowanych ew. kiszonek, które podkopują zdrowie zwierząt....to samo w mięsie.
A jak wygląda dieta przeciętnego Polaka- szczególnie w okresie jesienno-zimowym?
Rano chleb z jakimś tłuszczem , wędlina i serek....obiad mięsko lub ryba, w międzyczasie w pracy kanapka też albo z jakimś serem albo z inną wędliną, kolacja ...to samo . Różnorodność polega na kupowaniu wszelkich odmian sera i różnorodnych wędlin. Przy tym niewielka ilość warzyw i owoców.
Białko zwierzęce od rana do wieczora pakowane do organizmu całymi latami....
nie dziwi mnie, że badania dietetyczne łączą produkty odzwierzęce z zapadalnością na nowotwory.
Ponad 30 badań łączy raka prostaty z ....nabiałem- podejrzewa się wapń i fosfor z mleka.....
nikt specjalnie nie fałszowałby tych badań, by tylko i wyłącznie robić nagonkę na mleko.
A ja myślę, że chodzi tu o jakość i ...umiar. Jeżeli kilka razy dziennie podaje się do organizmu takie ilości wapnia i fosforu z całym chemicznym obciążeniem produktu- to nikomu nie może to służyć.
Dawniej sądziłam, że aktualne jest hasło:"Pij mleko będziesz wielki"
Dzisiaj wyznaję inne: "Pij mleko będziesz kaleką".
We wtorek robiąc zakupy w sklepie ze zdrową żywnością, poznałam panią, która ma 8-letniego wnuczka z autyzmem. Lekarze faszerowali go psychotropami. Skutek był taki, że dziecko na tych lekach dostawało takich napadów agresji, że nie można go było wysłać do szkoły.Rodzice zawieźli dziecko do dietetyczki, która równoczesnie jest lekarzem (do Wrocławia). Kazała od razu odstawić dziecku wszystkie produkty odzwierzęce i gluten, zbadać poziom wit. D . Aktualnie- dziecku odstawili całkowicie psychotropy, poprawa jest na tyle duża, że chłopczyk znowu może chodzić do szkoły.
Ale się rozgadałam...mam nadzieje, że mi wybaczycie

Ewa