Co do vermoxu, to sobie poczyta. Substancja aktywna działa wyłącznie w układzie pokarmowym, nie przyswaja się przez tenże układ do organizmu. Ale to nie jest problemem, bo ona ma działać na pasożyty siedzące w układzie pokarmowym - i tylko na nie. Nie stwierdzono poważniejszych skutków ubocznych, w tym na naturalną florę bakteryjną. Działa bardzo wybiórczo na określony "punkt" metabolizmu robaków obłych

Podobnie nie przyswaja się kluczowy związek aktywny z kłącza paproci samczej (ten od ubijania pasożytów). Jak za to ktoś popije tę paproć alkoholem, to związek zacznie się rozpuszczać i przyswajać - co się dla pacjenta może skończyć nawet zejściem.
Glistnik ma za to bardzo szerokie działanie i wymaga ostrożnego dawkowania. Jego właściwości bakteriobójcze nie pozostają obojętne dla flory bakteryjnej układu pokarmowego. Pewnej części populacji grozi ponadto uszkodzeniem miąższu wątroby (choć poza tym działa hepatoprotekcyjnie). Zioło niezwykle cenne, ale trudne w stosowaniu, m.in. ze względu na konieczność precyzyjnego dawkowania.
"Chemia" to zwyczajowo lek syntetyczny - jego zaletą jest skoncentrowana dawka substancji aktywnej o określonym, ukierunkowanym działaniu. Zwykle i tak jest to substancja skopiowana z czegoś, co występuje w jakiejś roślinie - albo jakaś wariacja nt. takiego związku. Szczególnie dotyczy to leków popularnych, typu salicylany itp. Sam prof. Ożarowski przyznawał tak pojmowanej "chemii" pierwszeństwo wśród leków - w przypadku stanów ostrych, wymagających silnego działania leku. W stadium przewlekłym swoje zalety ujawniają zioła, działające kompleksem związków w mniejszych stężeniach, łagodniej ale długotrwale.
Przykładem "po cóż to ja biegam po łąkach i zbieram te zielsko" może być rdestowiec, który w postaci kremu pozwala osiągać efekt leczniczy zbliżony do maści sterydowych - ale bez skutków ubocznych charakterystycznych dla sterydów. Nie zastąpi jednak każdego sterydu, raczej te łagodniejsze. Najsilniejszy kortykosteroid tj. novate nie ma w ogóle odpowiednika wśród roslin leczniczych - a na niektóre zmiany skórne działa jedynie on (np. ja tak mam

Co do owsików w przedszkolach - zgadzam się z dermatologiem, do którego chodzi moja żona, że "jakieś" pasożyty ma dosłownie każdy (w przedszkolu - będą to oczywiście owsiki, w gospodarstwach wiejskich być może coś innego) - różna jest natomiast wrażliwość ludzi na tych niepożądanych "towarzyszy życia". Jednemu wyłażą alergie, bóle i bógwico, a inny jest zdrów jak rydz (ma odporniejszy i silniejszy ustrój, mniejszą wrażliwość). Ale robaki ludzkie z całą pewnością nie wyginęły i mają się dobrze

O wszach się nie wypowiadam, bo nigdy w rodzinie bliższej i dalszej nie wystąpiły. No, chyba jedna kuzynka miała.
Zwróć uwagę na dzieci w przedszkolach - praktycznie wszystkie maują owsikowe, podkrążone oczy

)