Zakochałam się w octach

same się robią

wcześniej nigdy tego nie robiłam, ale w tym roku zainspirował mnie blog HerbIness.
Pierwsza próba była z czarnymi porzeczkami: wrzuciałam do słoja, zmiażdżyłam zalałam wodą i dosypałam trochę cukru. Nie chciało mi się wierzyć, że to tak samo z siebie zacznie bulgotać, w końcu drożdży na owocach nie widać

ale zadziałało... ocet wyszedł pyszny.
Zachęcona sukcesem nastawiłam ocet gruszkowy i malinowy. Gruszki zaczęły pracować niemal od razu, a w malinach cisza . Przelałam trochę płynu gruszkowego do malin i ruszyło od razu.
Ocet gruszkowy pięknie pachnie i jeszcze lepiej smakuje, malinowy dalej czuć alkoholem, więc jeszcze swoje musi odstać.
... nie wytrzymałam... musiałam się pochwalić
Mama ja porozgniatałabym niemyte kulki, dolała trochę wody z cukrem i poczekała, może zacznie pracować - jak nie to pomóc im octem jabłkowym
Inesilk na swoim blogu opisała fajnie robienie octu z winogron... z tego co pamiętam, bez dodatku wody - na samym soku.