Jako że znajome jakoś mnie denerwują bo zawsze coś nie pasuje żeby wskoczyć w zbyt obcisłe getry i się zmęczyć, postanowiłam znaleźć sobie kumpli. Ci mnie nie oszczędzają. Wyleczyli mnie z ładnych ubrań na rzecz tych praktycznych. To samo z wybiciem z głowy jazdy na puls. Heh kiedyś kolega podjechał blisko mnie i drze się że ma chyba zawał. Zeskoczył z roweru i przerażony patrzy na pulsometr
To był mój puls, synchronizacja dwóch takich samych pulsometrów sigmy niepoprawnie zadziałała
Rocznie kilka tysięcy robię na rowerze. 150 to nie dużo. 3x30km w tygodniu plus jedno dłuższe weekendowe rozjeżdżenie z kumplami i już masz.
Natomiast biegania nie czaję. W ubiegłym roku coś tam mi wpadło. Zrobiłam plan 6-cio tygodniowy z pumy. Poszłam potem raz na dłuższe wybieganie i przebiegłam ale żebym miała chęć przyspieszyć czy zrobić podbiegi..no proszę, po co. Rowerem to się można skatować a biegowo, nie łapię tego. Na maratony mnie nie stać. Jeszcze jakbym lubiła biegać ze słuchawkami i coś by mi burczało do ucha...ale nie lubię. Tu na pewno chodzi o nadwagę. Rower w owej sytuacji zdejmuje czynnik ciężkości z ciała. Nogi mam mocne.
Dziecko. Dzięki dziecku zaczęłam jeździć konno. Ze 2 lekcje tylko myślałam czemu ja stoję jak gamoń i robię synowi zdjęcia. Teraz jeżdżę sama
Tutejsza Renia zasuwa z kijami
Ja za kije łapię się zimą. Teściowa mnie zaraziła
Kije są fajne, trochę niebezpieczne jak się nimi macha na lewo i prawo, ale fajne.
Jakby co, ja z bieganiem nie kończę. Marzy mi się bieg na orientację