Urielka, piszesz o AZS, więc przytoczę Ci fragmenty rozdziału książki, którą polecałem, traktujący o skórze:
"Uważamy skórę za materialną granicę zewnętrzną, a równocześnie za pośrednictwem skóry mamy kontakt ze światem zewnętrznym, czujemy to, co nas otacza. Prezentujemy się światu w powłoce skórnej, z której nie jesteśmy w stanie się wydobyć. Skóra odzwierciedla naszą istotę – i to w sposób dwojaki. Po pierwsze, jest powierzchnią, na której znajdują odbicie wszystkie narządy wewnętrzne. Wszelkie zaburzenia wewnętrzne uzewnętrzniają się na skórze, a każde podrażnienie jakiegoś wycinka skóry zostaje przekazane do wnętrza naszego ciała, do odpowiadającego temu wycinkowi narządu. Na owej współzależności opierają się wszystkie terapie wykorzystujące strefy odruchów, od dawna stosowane w przyrodolecznictwie, a jedynie sporadycznie stosowane przez medycynę klasyczna (np. strefy Heada). Należy do nich przede wszystkim masaż odpowiednich stref stóp, leczenie m pomocą baniek (strefy pieców), terapia wykorzystująca strefy nosa, akupunktura ucha i wiele innych.
[...]
Wszystko, co dzieje się na skórze – zaczerwienienia, obrzmienia, zapalenia, pryszcze, ropnie – nie dzieje się w miejscu przypadkowym, lecz wskazującym na konkretny, odpowiadający temu miejscu proces wewnętrzny. Dawniej istniały wypracowane systemy, które pozwalały na przykład na podstawie układu plam wątrobowych zinterpretować charakter człowieka. Epoka oświecenia odsądziła od czci i wiary "tak oczywistą bzdurę", uznając ją za zabobon, ale teraz zaczynamy znowu przejawiać zrozumienie dla tego rodzaju poglądów. Czy naprawdę tak trudno pojąć, że za wszystkim kryje się niewidoczny wzór, który jedynie znajduje swój wraz w sterze materialnej? Wszystko, co widoczne, jest tylko odwzorowaniem tego, co niewidoczne, tak jak dzieło sztuki jest odwzorowaniem niewidocznej idei artysty. Z tego, co widzimy, możemy wyciągać wnioski co do tego, co pozostaje niewidoczne.
[...]
Swędzenie ciała oznacza, że coś nas swędzi i pobudza psychicznie. Najwidoczniej jednak nie chcemy tego dostrzec, skoro ujawnia się to na płaszczyźnie somatycznej. Świąd jest zawsze somatycznym przejawem jakiejś namiętności, ognia wewnętrznego, płomienia, który chce wydostać się na zewnątrz, chce zostać ujawniony. Dlatego zmusza nas do drapania się. A drapanie to łagodna forma grzebania i kopania. Tak jak kopie się i grzebie w ziemi, aby coś wydobyć na światło dzienne, tak samo pacjent cierpiący na świąd drapie swoją skórę, by w sposób symboliczny znaleźć to, co go swędzi i gryzie, podnieca i pobudza. Jeśli to znajdzie, jest zadowolony.
[...]
W przypadku problemów ze skórą należy zadać sobie następujące pytania:
1. Czy nie za bardzo izoluję się od otoczenia?
2. Czy potrafię nawiązywać kontakty?
3. Czy za moją niechętną postawą wobec otoczenia nie kryje się tłumione pragnienie bliskości?
4. Co we mnie pragnie przełamać granicę i ujawnić się (seksualność, popęd, namiętność, agresja, zachwyt)?
5. Co mnie tak naprawdę swędzi?
6. Czy nie wpędziłem się sam w izolację?"
-------------
Nie istnieje choroba pod nazwą AZS (czy jakakolwiek inna), tylko medycyna alopatyczna używa wytrychu słownego do opisania objawów skórnych. Poznając mechanizmy tzw. chorób, dowiadujemy się o tym, że sami je powodujemy, co w konsekwencji uświadamia nam, że mamy nad nimi panowanie. <<< To jest bardzo dobra wiadomość!

Istnieje oczywiście duży wpływ środowiska naturalnego (już coraz mniej naturalnego), więc możesz rozpatrzyć AZS od nieco innej strony:
http://www.wyleczonazazs.pun.pl/viewtopic.php?id=11 oraz
http://www.wyleczonazazs.pun.pl/viewforum.php?id=3Wiem, że najpierw Ci smutno, a potem AZS

, ale jestem pewien, że dostrzeżesz światełko w tunelu.

Pozdrowienia!
P.S. Gdybyśmy nie chcieli dzielić się z Tobą naszą energią, to byśmy tego nie robili, nie miej więc wyrzutów sumienia, bo to absurdalne...