Zgadzam się z Panem Romanem.
Wielu ludzi nadużywa leki syntetyczne, wcinają doustnie paracetamole, ibuprofeny (pod komicznymi nazwami handlowymi, których wymienienie zapełniło by całę forum), diklofenaki itd. Niesteroidowe leki przeciwzapalne (np. ibuprofen, podobnie jak salicylany) zmniejszają krzepliwość krwi. Gdy do tego dorzucimy zioła antykoagulacyjne, zwłaszcza u osób schorowanych często dochodzi do mikrowylewów i plamic skónych, a nawet krwawień śródmiąższowych, otwarcia wrzodów żołądka. Istnieja instytucje rządowe, które skrzętnie zbierają tego typu przypadki, na niekorzyść ziół, które tak usilnie chcą wycofać z rynku. Wszystkie raporty o wątpliwej metodyce badań, autorów siedzących w kieszeni koncernów farmaceutycznych są potem wykorzystywane do usuwania preparatów ziołowych, a nawet zwierzęcych (np. muszki hiszpańskie). Firmy farmaceutyczne odkąd weszła wielka synteza - zawsze wkurzały się na małe apteki i zakłady, a nawet słynnych zielarzy-fitoterpeutów, którzy produkowali preparaty alternatywne, zabierające im potencjalnych klientów. Stare preparaty nie można było patentować, nie można było mieć wyłączności na ich produkcję. Reklamowanie, np. konwalii dawało jednocześnie reklamę innym producentom preparatów konwalii. To było nie do przyjęcia, więc wiemy co dziś się dzieje. Olejki eteryczne nie mogą mieć wskazać do doustnego stosowania, więc producenci nie umieszczają informacji o ich zażywaniu. Jednocześnie są leki w aptekach nabite olejkami, które w innym opakowaniu i formie, po odpowiedniej cenie - w cudowny sposób uzdatniono do zażywania doustnego. Zioła, no cóż wg dzisiejszych instrukcji - mogą być stosowane tylko do kąpieli, przecież to wygląda komicznie i śmiesznie, bowiem znalazło się to na ziołach, typu włóknouszek, w którym nigdy się nie kąpano.
Producenci i dystrybutorzy ziół nie mogą jednak napisać dawkowania na ziołach (susze), bo to niezgodne z prawem. Chyba że mają milion euro i sztab ludzi do wykonania całej procedury rejestracji, łącznie z udowodnieniem naukowym, że to nie jest szkodliwe dla zdrowia, pomimo, że zioło jest w farmakopeach od 100 czy 200 lat.
Co ciekawe równocześnie są przywracane do lecznictwa środki bardzo stare (no, aby opatentować, dodaje się parę grup wodorotlenowych albo metylowych do znanego związku, opisuje nową technologię syntezy i sprawa załatwiona - wyłączność), szczepionki są produkowane wg metody z początku XX wieku (tylko nowszymi maszynami), a co ciekawe zioła, które są do kąpieli występują obficie w preparatch koncernów farmaceutycznych (tak jak olejki w cudowny sposób można je zażywać).
Są na rynku nowe książki o ziołach, bogato ilustrowane, ale autorzy nie podają dawek i sposobów ich przetwarzania - moim zdaniem są nieprzydatne takie prace
Wycofywanie ziół odbywa się tak szybko, że nie mam siły nawet pisać co jest w sklepach zielarskich, a co nie. Dlatego wszyscy ludzie, którzy chcą się leczyć środkami alternatywnymi do preparatów wielkokoncernowych - muszą uczyć się o roślinach i zwierzętach, minerałach, muszą troszkę liznąć chemii i farmacji, samodzielnie zebrać surowce z własnej uprawy lub natury, samodzielnie je przetworzyć i przygotować. Tego nam Unia i instytucje rządowe nie zabronią.