No - już fusy zalałem miodem spadziowym. Wcześniej dodałem do nich trochę świeżej mielonki z arcydzięgla, żeby było więcej mocy

Nastawiłem też słoiczek wina arcydzięglowego 1:5. Wino zaprawiłem trochę spirytusem i sokiem z cytryny dla lepsiejszej ekstrakcji. Po tej cytrynie też od razu poprawił mu się kolor - bo po dodaniu mielonki z arcy dziwnie zmętniało, może za bardzo się wahnęło pH... ale cytrynka to naprawiła

Zauważyłem też, że w przypadku świeżych i zmielonych na miazgę surowców do roztworu przechodzi najprawdopodobniej dużo więcej, niżby to wynikało z samej rozpuszczalności poszczególnych substancji chemicznych. Wnoszę z tego, że i w spirytusie, i w winie pojawił się drobniutki, opalizujący (krystaliczny) biały osad - coś, co przeszło do roztworu ale się wytrąciło, bo przeszło więcej, niż się może oficjalnie rozpuścić - no więc się wytrącił. A przeszedł po prostu z sokiem roślinnym. Nie zmarnuje się - będę miał wyciągi z krystaliczną fazą stałą, do wstrząsania przed użyciem. To mogą być jakieś substancje organiczne - ale także np. jakieś sole mineralne. W sumie to dyjabli wiedzą. W ekstrakcie rdestowcowym też mi zawsze takie igiełkowate kryształki pobłyskują, uważałem że to szczawiany ale w sumie to nie wiadomo
