To jest właśnie dziwne, bo wychodzi że nie wiadomo do czego część fitoncydów służy roślinom bowiem one nie niszczą skutecznie ich patogenów. Ekspozycja świetlna tu chyba ma mniejsze znaczenie bowiem w artykule który przytoczyłem jest skład oleju a nie ma nic o jego ilości. Może być tak że w rosyjskim arcydzięglu jest go dużo mniej. Poza tym to olejek z korzenia, a nie z owoców czy kwiatu. Nie widzę przełożenia między składem korzenia a ekspozycją na światło. W końcu korzenie kopie się jesienią lub wczesną wiosną wtedy kiedy roślina już nie wegetuje. W korzeniu następuje kumulowanie pewnych związków więc raczej chodziło by tu o zabezpieczenie na przyszłość. Arcydzięgiel jest rośliną dwuletnią. Kwitnie dopiero w drugim roku. A korzenie kopie się chyba po pierwszym. Czyli tu chodzi o wiosnę i warunki jakie wówczas są. I o przyszłe owoce. W końcu doktor zauważył, że najsilniej działają /w stosunku do baldaszkowatych/ preparaty z niedojrzałych owoców niż z dojrzałych. Ja z takich robiłem intrakty. Np kropidło działa b.silnie i radykalnie /na razie jest to I etap etanolem 70% i będę mógł ocenić jak połączę obie ekstrakcje i jeszcze dodatkowo będę pozostałość gotował w 20-30 %. Tak zrobiłem z bodziszkiem i iglicą. Nie tak jak pisał doktor w wodzie. I rezultat jest znacznie lepszy. Moje działają a robione metodą doktora też działają ale dużo słabiej. Ale doktor robi z ziół z okolic Krosna a tam jest ropa więc stres i wyższa wysokość. Ponieważ badania doktora wskazują iż im wyżej tym lepiej oraz u niego dodatkowo złoża ropy to by wskazywało na czynnik stresowy. W każdym razie jeśli chodzi o ogół ziół. W przypadku arcydzięgla może to być ciężka zima /takie są warunki w Rosji/ ale nie tylko bo syberyjski arcydzięgiel też nie ma za dużo fellandrenu. Czyli nie sama zima a warunki na wiosnę. To samo dotyczy szczeci. Kopie się korzenie wiosną po pierwszym roku wegetacji, kiedy wykształcą się rozety liściowe. Można też kopać szczeć we wrześniu. Korzenie dwuletnie są kiepskie choć działają ale chyba dużo słabiej. Ze szczecią sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. W tym roku mieliłem korzenie. W następnym zaś będę kroił i wówczas porównam właściwości czy są takie same. O co tu chodzi ? A chodzi o to, że krojenie nie narusza aż tak ścian komórkowych. Być może po ich zniszczeniu uwalniane są enzymy inaktywujące część związków. To wszystko wymaga sprawdzenia czyli muszę iść na studia by skorzystać z aparatury jaka jest w Krośnie. Zresztą zrobiłem dwa rodzaje intraktów z kozłka. Jeden zaczynałem od ekstrakcji 40% a drugi 70 % etanolem. Porównanie składu i działania pozwoliło by ocenić na ile działanie kozłka to zasługa walepotriatów a na ile alkaloidów o jakich pisali Chevalier i Vischniak czyli waleryna i chatynina.
Czyli studia są konieczne powstaje pytanie tylko za co ? Ja w sumie wszystko władowałem w preparaty i jestem na dzień dzisiejszy goły jak święty turecki. Jak się nic nie zmieni to chyba trzeba będzie dać sobie spokój z zielarstwem i fitoterapią.