Myślę, że octy fitoncydowe trzeba traktować jak inne antybiotyki, a nie jako prebiotyk. Owszem, zakwaszenie organizmu jest potrzebne, aby grzyby miały gorsze warunki do rozwoju, ale bakterie jelitowe zwykle pierwsze są zniszczone pod działaniem fitoncydów. Mało jest środków z jednej strony bakteriobójczych, a z drugiej strony litościwych dla prawidłowej flory bakteryjnej ludzkiego przewodu pokarmowego. W tej chwili przychodzą mi do głowy tylko porosty, z których na przykład płucnica islandzka jest oficjalnym środkiem leczniczym w przypadku wrzodów i nadżerek przewodu pokarmowego.
Klara pisała, że uważa, że octy mogły spowodować u niej problemy z wątrobą. Ja bym tego zupełnie nie wykluczała. Pytanie, czy bez octów też nie miałaby problemów z wątrobą? Wystarczy mieć przecież jakieś skłonności, a nadużywane octy mogły to wyzwolić. Bakterie kwasu octowego, to jednak nie potrzebne nam bakterie kwasu mlekowego. Wiadomo, że nieprawidłowy skład flory bakteryjnej wpływa nie tylko na trawienie, ale wywołane przez to awitaminozy mogą być katastrofalne dla stanu zdrowia. Kłania się tu Poprzędzki z teorią o awitaminozie ogólnej, która jest podstawą wszelkich dalszych chorób.
Prywatnie ostatnio plotkowaliśmy z Bogdanem na temat ostatnio omawianych w Międzyborowie rdestnicach. Są to wodne rośliny, dość pospolite w Polsce, rosną w rzekach i jeziorach. One zawierają pektyny, które sprzątają kiszki z toksyn zabitych mikrobów i ich zwłok. W Rosji stwierdzono, że do pektyn spokrewnionej z rdestnicami trawy morskiej (Zostera) nieprawidłowe bakterie przyczepiają się chętniej, niż do ścianek przewodu pokarmowego. Ten pomysł nawet już sprzedają w aptekach pod nazwą Zosterin jako skłądnik skojarzonej terapii nieprawidłowego składu flory bakteryjnej. U nas trawa morska (morszczyn zresztą też) zostały mocno przetrzebiona głównie przez bezmyślne pomysły refulacji plaż. Teraz formalnie jest pod ochroną, ale co z jej siedliskami?
Wróćmy do rdestnic. Istnieje prawdopodobieństwo, że rdestnice (wodne wyciągi) powinny działać podobnie jak trawa morska, wymiatając przewód pokarmowy ze szkodliwych mikrobów i ich toksyn.
Wyobrażam sobie następujący cykl terapii z użyciem fitoncydów: ocet (lub inny środek -bójczy) - po 15 minutach rdestnica, po 15 minutach probiotyk, obowiązkowo z jakimś podłożem (oman, łyżka gęstej zupy warzywnej, gotowany topinambur, kwaśne mleko bez śmietany), po pół godzinie posiłek, godzina - dwie po posiłku znów probiotyk z podłożem. I tak dalej. Wychodziłoby na to, że probiotyk przy ostrej kuracji powinien iść 5-6 razy dziennie.
Zgadzam się z Bogdanem, że Biogen dla świń jest z jednej strony skuteczny, a z drugiej strony stosunkowo tani - kilogramowe pudełko za niepełne 100 złotych razem z przesyłką, starczy na długo.
Pozdrowienia :-)