Szeroko sie mowi o uprawianiu ziol w doniczkach, na tarasach itd. Zastanawiam sie jaki to ma sens poza dekoracyjnym, czy mozna takie ziola spozywac?
Mieszkam w malym miescie (140tys m.) indeks zanieczyszczen w wolnym powietrzu jest dosyc niski i waha sie od 20 do 50 (wg
http://www.airqualitynow.eu/pl/comparing_home.php) ale zawsze to miasto.
Mam maly ogrodek, izolowany od strony ulicy dosyc szczelnie linia kamienic. Rosna w nim juz od wielu lat wiosenne maliny (swoja droga nie spotkalam slodszych), kilka drzew wisniowych, a sasiadki maja swoje wydzielone poletka na warzywka.
W zeszlym roku mialam po raz pierwszy okazje cos tam posadzic, ale plony nie byly nazdwyczajne gdyz ziemia jest bardzo ciezka, czarna, niby urodzajna, ale rosliny korzeniowe ida w liscie, za to pietruszki i kopry rosly bujnie.
W tym roku marzy mi sie posianie ziolek, ale nie jestem pewna czy to ma sens, ma ktos doswiadczenie w podobnej materii? Czy ewentualnie ziola w donicach na oszklonym tarasie sa lepszym rozwiazaniem?
Czy sa jakies ziola, ktore sa bardziej niz inne narazone na pochlanianie zanieczyszczen (tak jak w przypadku warzyw ma to miejsce ze szpinakiem czy ziemniakami?)