Wydaje mi się, że jeszcze sporo czasu minie zanim ludzie nabiorą świadomości o tym co jest dla nich dobre a co nie.
Po pierwsze społeczeństwo się "westernizuje", synonimem zdrowego człowieka jest napasiony sproszkowanym białkiem "paker", ubrany w polietylenowe wdzianko z odpowiednią metką, który poci się w klimatyzowanym pomieszczeniu na elektrycznej bieżni i popija redbula.
Po drugie ludzie są leniwi, łatwiej jest kupić tabletkę w aptece albo antybiotyk w internecie i go łykać, niż jechać za miasto i węszyć po chaszczach za ziołami.
Po trzecie wiele osób wybiera "świadomą niewiedzę" z wygody. Przykład: rozmowa z sąsiadką (ok 20 lat, 160cm wzrostu i ok 100kg wagi), mamą czteroletniego dziecka: -Robiłaś krzywą cukrową w ciąży? - Tak - I jakie Ci wyszły wyniki - Nie wiem, nigdy mnie to nie interesowało i nigdy już tego badania nie zrobię, bo jest beznadziejne i do niczego nie potrzebne.
Za mało jest ludzi świadomych, żeby miało im coś grozić ze strony "władz", szybko to grono się nie powiększy "stety" lub "niestety".