Może Basia wydzieli z tego wątek "Migreny, bóle głowy" - bo temat na to zasługuje i powinien być łatwy do odszukania, zaktualizowania o nowe odkrycia itp.
Co do migren to jedno jest wręcz pewne - na każdego coś zadziała. Ale niekoniecznie to samo, co na kogoś innego. Kolega, jak mu opowiedziałem o lukrecji, przytoczył był historię jakiegoś Amerykanina cierpiącego na straszliwe, chroniczne bóle głowy nieznanej przyczyny który odkrył, że ma spokój z bólami, gdy... nafaszeruje się raz do roku jakimś grzybem halucynogennym, takim indiańskim. Nienawidzi tego, fatalnie się po tym czuje, nie cierpi tego narkotycznego "tripu" - ale woli raz do roku pocierpieć i żyć potem normalnie. Taka historia - zrobili o nim jakiś dokument czy coś.
Kto wie, czy dla kogoś z nas, tutejszych migrenowców, cudownym lekiem nie okazałaby się "maryśka" - wiemy, że ma ona zbawienne działanie w wielu chorobach...
Mamy szereg ziół używanych w migrenach i bólach głowy - przewijają się tu dziurawiec, kozłek, melissa (tak lubię to pisać, przez "ss"), mięta. Na pewno zbawieniem może być lepiężnik, przynajmniej jako domieszka. Nie podlega wątpliwości wartość lecznicza wrotyczu maruna, to potwierdza literatura - ale on nie rośnie u nas na dziko.
Wspomniałem o balsamie kapucyńskim, takim "wewnętrznym" od Kapucynów a nie sklepowym, on inaczej wygląda. Załatwię sobie flakoniczek, bo zadziałał błyskawicznie, lepiej niż cokolwiek. W drugim flakoniku miałbym wyciąg z lukrecji, w trzecim jakąś mieszaninę nalewkowo-sokową w stylu wspomnianym wcześniej. Trzeba działać