Miałem kiedyś na tapecie statystyki, w których jak byk stało, że lwia część refluksowców nie ma zgagi. Nie pomnę dokladnie, ale było to chyba gdzieś ok 30%. Ja też jej nie miałem, no może sporadycznie z raz na dwa lata.
Kolejne "kuriozum" - po dwóch miesiącach od zabiegu nam lepsze flaki - tzn. sprawa jest już bez dwóch zdań chirurgiczna, ale są względnie drożne (no jeszcze mi troche półpasiec namieszał). Urozmaiciłem diete, nie przecieram mięsa przez sitko, nie żre pasztetów z puszki i zero bólu, prawie wcale sie to to nie zatyka. To może znaczyć tyle, że zmniejszył się obrzęk zapalny w obrębie chorej tkanki. Schemat był taki: przepuklina rozworu przełykowego powoduje bezobjawowy ;-) refluks, ten z kolei przewlekle zapalenie gardła i zatok, a te indukują zapalenie jelita krętego. Dla fachowców oczywiście kuriozum ;-) - kłania się... sam nie wiem co... lenistwo umysłowe... brak umiejętnosci dostrzegania związków przyczynowo skutkowchych. No oczywiście za wyjątkiem tego, z którym rozmawiam ostatnio - słucha i jakby wcale się nie dziwił.
Dzięki za życzonka. Nie jest źle. Psycha siada jak boli, czyli teraz jest ok. Słaby jestem, co prawda, jak to przysłowiowe gówno, ale nie tak żebym już nic nie mógł ;-). Zaraz jadę na żywokosta - chyba już ostatnia okazja. Pozdrawiam również :-)