Kiedyś na szkolnej wycieczce po okolicy dzieci natrafiły na kępy glistnika i stwierdziły, ze to rzepak.
Moja córka (która upaprała już sokiem niejedną bluzkę) zaczęła im opowiadać o glistniku.
Na to przyszła nauczycielka i powiedziała jej, żeby nie opowiadała głupot, bo to kaczeńce.
A sok z glistnika jest rzeczywiście świetny - miałem na dłoniach (pozostałości po służbie wojskowej) kilkanaście kurzajek. Wystarczyły 3 tygodnie uczciwego smarowania, dwa razy dziennie.
Co ciekawe:
na ogół sok w łodygach jest ciemniejszy (intensywnie pomarańczowy) a przy końcach listków bardziej żółtawy.
Znajoma dostawała uczulenia smarując tym ciemniejszym sokiem (skóra robiła się czerwona i piekąca). Natomiast udało jej się wygoić na stopie kurzajki tym jaśniejszym.
Może komuś - mającemu podobne problemy - przyda się ta informacja. Oczywiście w przypadku reakcji alergicznych, należy postępować ostrożnie.